Sezon Formuły 1 zbliża się do końca wielkimi krokami. Przed nami już tylko trzy wyścigi, więc na podsumowanie przyjdzie jeszcze czas. Jednak to co zdarzyło się przed rozpoczęciem Grand Prix Stanów Zjednoczonych, wymaga podsumowania już teraz. Kiedy w niedzielę wieczorem nagle za prowadzącymi studio przed wyścigiem, pojawił się Michael Buffer, amerykański konferansjer bokserski i wrestlingowy, trochę oniemiałem. Wydaje mi się że zaskoczeni byli, także i ci mało znani ludzie w studiu. Już wtedy można było się spodziewać że na torze w Austin, czeka nas coś niezwykłego.
Kiedy tylko Buffer zaczął zapowiadać kierowców w stylu walk bokserskich pomyślałem, to jest to czego przez wiele lat brakowało w Formule 1. Po twarzach kierowców i komentarzach kibiców stwierdzam że nie tylko ja byłem zachwycony takim spektaklem. Od kąt tylko Liberty Media przejęła Formułę 1 i zrezygnowało ze współpracy z Bernim Ecclestonem, ta wyraźnie zaczęła powstawać z kolan. W końcu Amerykanie wiedzą jak zrobić prawdziwe show. Nowi właściciele coraz częściej testują nowe pomysły na uatrakcyjnienie wyścigowego weekendu. Cały czas wspominam tę wielką imprezę w Londynie, przed wyścigiem na Silverstone, czy wspaniały podarunek dla Lewisa Hamiltona od rodziny Ayrtona Senny za pobicie jego rekordu w ilości Pole Position w Kanadzie. Takie rzeczy nie miały by miejsca dawniej. Berni trzymał Formułę 1 przez wiele lat pod kloszem. Mało wywiadów czy zakaz udzielania się w mediach społecznościowych w trakcie pobytów na torze kierowcom i zespołom. To właśnie takie małe rzeczy zwiększają popularność sportu. To jest właśnie święto jakiego pragnęli przez lata kibice. Mimo że tęsknie za dawnymi czasami, za tankowaniem, mimo że czasami narzekam na wprowadzenie w przyszłym roku systemu Halo i tak dalej, to wszystkie moje narzekania rekompensuje to co dzieje się wokół. Podobają mi się łagodniej podchodzący do kierowców sędziowie (nie wypowiem się na temat sytuacji Maxa po wyścigu w Ameryce), wywiady na polach startowych po kwalifikacjach czy sytuacja z rozpoczęcia GP USA. Nie mogę aż sobie wyobrazić jak zmieni się Formuła 1 w przyszłym sezonie. Jedno jest pewne będzie to zmiana na plus, i to nie tylko ze względu na otoczkę wokół Formuły 1, ale także ze względu na powrót do padoku „najszybszego kierowcy świata”. Czekam z niecierpliwością.
Kiedy tylko Buffer zaczął zapowiadać kierowców w stylu walk bokserskich pomyślałem, to jest to czego przez wiele lat brakowało w Formule 1. Po twarzach kierowców i komentarzach kibiców stwierdzam że nie tylko ja byłem zachwycony takim spektaklem. Od kąt tylko Liberty Media przejęła Formułę 1 i zrezygnowało ze współpracy z Bernim Ecclestonem, ta wyraźnie zaczęła powstawać z kolan. W końcu Amerykanie wiedzą jak zrobić prawdziwe show. Nowi właściciele coraz częściej testują nowe pomysły na uatrakcyjnienie wyścigowego weekendu. Cały czas wspominam tę wielką imprezę w Londynie, przed wyścigiem na Silverstone, czy wspaniały podarunek dla Lewisa Hamiltona od rodziny Ayrtona Senny za pobicie jego rekordu w ilości Pole Position w Kanadzie. Takie rzeczy nie miały by miejsca dawniej. Berni trzymał Formułę 1 przez wiele lat pod kloszem. Mało wywiadów czy zakaz udzielania się w mediach społecznościowych w trakcie pobytów na torze kierowcom i zespołom. To właśnie takie małe rzeczy zwiększają popularność sportu. To jest właśnie święto jakiego pragnęli przez lata kibice. Mimo że tęsknie za dawnymi czasami, za tankowaniem, mimo że czasami narzekam na wprowadzenie w przyszłym roku systemu Halo i tak dalej, to wszystkie moje narzekania rekompensuje to co dzieje się wokół. Podobają mi się łagodniej podchodzący do kierowców sędziowie (nie wypowiem się na temat sytuacji Maxa po wyścigu w Ameryce), wywiady na polach startowych po kwalifikacjach czy sytuacja z rozpoczęcia GP USA. Nie mogę aż sobie wyobrazić jak zmieni się Formuła 1 w przyszłym sezonie. Jedno jest pewne będzie to zmiana na plus, i to nie tylko ze względu na otoczkę wokół Formuły 1, ale także ze względu na powrót do padoku „najszybszego kierowcy świata”. Czekam z niecierpliwością.
#SupportKubica
Komentarze
Prześlij komentarz